,,Życie jest jednym wielkim rozczarowaniem."
Oscar WildeMój ulubiony kolor to niebieski , kiedy zasypiam muszę coś przytulać,lubię chodzić po krawężnikach, należę do Potterheads i Trybutów,herbatę słodzę dwie i pół łyżki, paznokcie maluję zawsze na czarno i mam przerażający (jak mawiała mama) pociąg do szybkości, adrenaliny i niebezpieczeństwa. Gdybym była księżniczką Disney'a byłabym czymś pomiędzy Meridą Waleczną a Roszpunką z Zaplątanych. Ale nie jestem. Jestem sobą. Tylko sobą.
Urodziłam się 5 lutego 1999r. cztery minuty przed moją siostrą bliźniaczką, Isabellą. Moje pełne imię to Matylda Nina Amelia Diana Aurora II z rodu Hochbergów. Mam też przydomek Daleka Dusza. Jestem najstarszą dziedziczką tronu na zamku Książ. To tyle o tym kim powinnam być.
A kim jestem? Na pewno nie wzorową księżniczką jak Is. Nie przestrzegam dworskiej etykiety, nie poświęcam czasu dla sztuki i edukacji ,nie ćwiczę przemów. Nie jestem też perełką naszej rodziny jak Julia. Nie jestem słodka jak ona i jej wypieki,czy muzyka,którą gra. Nie ubieram myśli w miłe dla ucha słowa. Nie chodzę na bale, nie wiruję na parkiecie. To co robię ?
Nikt nie zna okolicznych lasów lepiej niż ja.Ani naszych koni.Ani mnie.
Mury zamku mnie przytłaczają. Dopiero galopując po puszczy czuję , że żyję.Że żyję.
Przed śmiercią mamy codziennie jeździłam z tatą do Jabłoni.Tylko my znaliśmy to miejsce.Niby nic - stara,dzika jabłoń na polanie pośród lasu nieopodal źródła strumienia i małego jeziorka.A jednak prawdziwy dom był tam.Kochałam tamto miejsce ,ale od czasu odejścia mamy ojca prawie wcale nie ma w zamku a nawet gdy jest to siedzi sam zamknięty w swojej komnacie. Rozumiem go. Jabłoń przypomina mu o szczęściu,które odeszło razem z mamą.Teraz wszystko mu o niej przypomina.Zamek,my, jej ulubiona herbata, zapach jej sukni w szafie.Dlatego ucieka.Jak ja .
Przed czym ja uciekam ? Przed trzecią siostrą.Od kiedy podsłuchałam rozmowy rodziców gdy miałam sześć lat ,jej widmo ściga mnie na każdym kroku. Nienawidzę jej mimo,że powinnam nienawidzić swoją matkę za to ,że zdradziła ojca gdy była w delegacji przez rok.Ale nie potrafię.Przysięgłam sobie za to że ta nieznana Wiktoria nigdy nie przekroczy progu naszego zamku i nigdy nie będziemy rodziną.Moje siostry nie wiedzą o jej istnieniu i tak pozostanie.Nie zniszczy tej kruchej konstrukcji zwanej szczęściem ,którą pomagałam odbudować po stracie mamy. Obiecałam jej to.
Obiecałam też ,że będę podporą tej rodziny. Ale na ogół mnie to przerasta.Zwykle to Is gra rolę matki i świetnie jej to wychodzi.Kiedy jednak ona nie ma siły ,ja zawsze ją mam.I tak żyjemy matkując sobie nawzajem.Często się kłócimy. Ona myśli a ja chcę walczyć z całym światem.
Matkuję jeszcze blisko 300 konnej hodowli.Są to głównie konie śląskie ,skarby naszego regionu i klejnoty koronne naszego rodu ,ale sprowadzono też na moją prośbę kilka arabów ,anglików i hanowerów.Może to się wydać dziwne - mam tylko 14 lat - ale całym Stadem rozporządzam ja. Więc dochodząc do puenty - to właśnie robię.Służba już dawno pogodziła się z tym ,że nie zrobią ze mnie księżniczki.Że nie wcisną mnie w sukienkę.Że nie nauczę się grać na żadnym instrumencie.Że będę słuchać tej a nie innej muzyki.Że będę mówiła co myślę nie ważne do kogo .Że będę strzelała z łuku ojca.Że będę zamykała się sama w pokoju.Że nie wyjdę za mąż i nie mam zamiaru podtrzymywać tradycji.
Że zawsze będę sypiała u boku moich ukochanych rumaków.Bo mimo tego ,że gram silną ,gdy przychodzi sen ,przychodzą i koszmary o śmierci mamy.I przychodzą łzy.Ale nie mogę tego pokazać nikomu.Nie mogę z tym do nikogo pójść.Dlatego wtulam się końską grzywę i zamykam oczy z nadzieją,że gdy je otworze będzie jak dawniej...
M.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz