~♥~

Jak pomyślałam tak zrobiłam, ubrałam się w mój ciemny płaszcz, i pobiegłam w cichy i spokojny jak zawsze o tej porze las.
~♥~
Szczerze mówiąc takie wyprawy poza zamek nie zdarzały mi się zbyt często... wręcz nigdy. Nie wiedziałam jak jest na świecie, nie znałam innych nastolatek poza Matyldą, Julą i kilkoma dziewczętami które pracowały w naszym zamku służąc nam

- Ej nie bądź żyd... daaaaaj. Będę grzeczny obiecuję- odezwał się jakiś chłopak,
- Przecież wiesz że ci nie wolno!- odpowiedział dziewczęcy głos. W tym momencie nieoczekiwanie straciłam równowagę i wręcz wypadłam z krzaków, ku mojemu zaskoczeniu wpadając na coś miekkiego.
- A!!! Uważaj trochę.... hej- chłopak spojrzał na mnie- kim jesteś i czemu na mnie wpadałaś?- zapalił latarkę i w ciemną noc zobaczyłam go po raz pierwszy... Jego ciemne włosy spływały delikatnie po bladej twarzy, para brązowych roześmianych oczu przyglądała mi się... jak mam się zachować?
Szybko wstałam, otrzepałam się i postanowiłam że spróbuję grać...
- Jestem Iza, przepraszam żę na ciebie wpadłam ale przestraszyłam się że ktoś się zbliża
-Cześć jestem Dawid, a to Monika, co robisz tu o tak późnej porze?
- Próbuję pozbierać myśli... a wy?- spojrzałam na dziewczynę, która stała obok chłopaka i bacznie mi się przyglądała, jakby myślała że zaraz ściągnę maskę i skoczę na nich z nożem.
-My coś bardzo podobnego- zaraz zmieniła wyraz twarzy i wyciągnęła butelkę piwa- Staramy się poukładać myśli.
Z tego co widziałam byli tylko trochę starsi ode mnie
- chcesz?
- Nie, dziękuję...
- Jakoś nigdy przedtem nie widziałam Cię w tej okolicy?
-Bo...- myśl, myśl!- jestem nowa, wprowadziłam się w miarę niedawno...
- A to dlatego. Hmm, chyba musimy już wracać do domu, będą się o nas rodzice martwić... to do zobaczenia w szkole tak?
- Tak jasne ..- uśmiechnęłam się delikatnie... no tak! Jest przecież środek roku szkolnego!
Już prawie odeszłam, kiedy czyjaś ręka złapała mnie za plecy
-Masz tu mój numer... jak będziesz mogła to zadzwoń, chętnie spędzę czas z kimś innym niż Moni - wyszeptał- to cześć!
-Cześć...- włożyłam palcem włosy za ucho. Czułam że się czerwienię i z uśmiechem na twarzy wracałam do domu
Tak właśnie zaczęła się moja historia...
~♥~
Obudziłam się ok. godziny 11. Ten nocny spacer bardzo mnie zmęczył więc nawet nie zdążyłam się przebrać w piżamę. Przypomniałam sobie co stało się w lesie i szybko przeszukałam kieszenie, bojąc się że to był tylko sen. Na całe szczęście to była prawda. Na małym zgiętym papierku, prawdopodobnie ,,awaryjnym'' wypisane były niestarannie liczby, a obok nich znajdował się podpis ,,Dawid Majewski''.
Z uśmiechem na twarzy i pogodą w sercu wstałam, uczesałam sobie włosy w długi warkocz, wskoczyłam , moje ulubione ale dawno nie zakładane jeansy,granatową bluzkę i biały sweterek. Spojrzałam na kalendarz... no tak dziś urodziny Julci! Zbiegłam szybko do kuchni, z nadzieją że zastanę tam moją siostrzyczkę, ale ku mojemu zdziwieniu, jej pracownia świeciła pustkami.... może to i lepiej?
Z jednej z szafek wyciągnęłam mały rondelek i szklaną miskę. Zrobiłam kąpiel wodną i wrzuciłam do rondelka czekoladę, a do miski wsypałam mąkę, cukier, dodałam mleko i 2 jajka. Wszystko razem zmieszałam i przygotowałam do smażenia. Ostatnio Jula bardzo chciała foremki do placków, więc skorzystałam z okazji. Na patelnię nalałam olej, położyłam foremki w kształcie serduszek i wlałam w nie ciasto. Następnie pilnowałam aby się nie spaliły. Takie gotowe naleśnikowe serduszka, ułożyłam na talerzyku i polałam czekoladą. Jeszcze trochę wiórek kokosowych na wierzch i urodzinowe śniadanko gotowe.
Z talerzykiem pobiegłam do pokoju Julci
-puk, puk, puk ?... jest tam nasza solenizantka? - cisza- halo?
Weszłam do środka ale nikogo nie znalazła. Nie było jej skrzypiec... no tak, znowu wyszła bez pozwolenia. To zdarza się jej coraz częściej. Bardzo się o nią martwię. Jest bardzo delikatna... gdyby coś jej się stało, nie wybaczyłabym sobie.
Szybko pobiegłam do pokoju Matyldy, ale nie było zagadką, że zastałam ją w łóżku
- Nie widziałaś Julci? Dziś są jej urodziny i trochę się o nią martwię
-Nieeee...-zieeeew- wieeem. O!-zauważyła przez zaspane oczy naleśniki
- To było dla Juli, ale skoro jej nie ma...
-Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Zresztą co się mają marnować, a ty dbasz niby o linię
-No niby tak. Dobra masz i jakbyś czegoś się dowiedziała to powiedz.
Przez cały dzień chodziłam jak na szpilkach... Dawid, Dawid, Dawid... Co mam zrobić z tym fantem? Kolejne interwały i trójdźwięki wybrzmiewały pod moimi palcami. W pewnym momencie do mojego pokoju weszły trzy służące i projektantka Diana von Fhiren. Tym razem uszyła długą niebieską suknię, wyszytą w piękne wzory. W czasie kiedy pomocnice zaplatały mi włosy i malowały mnie, projektantka przypinała tu i ówdzie szpilki, tworząc powoli coś z niczego dla Matyldy. Wtedy do pokoju weszła solenizantka, jej roześmiana twarz sprawiła, że w ułamek sekundy wymazała mi z pamięci wszystkie problemy.
Uśmiechnęłam się w duchu.
~♥~
Po schodach cichutko schodziła Jula. Ta uśmiechnięta twarz... Boże jak one szybko dorastają....
Huk otwieranych drzwi wyrwał mnie z zamyśleń.
-Dzień dobry?
