niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział III

Ten dzień był strasznie zakręcony.
Najpierw tatuś nas wzywa i dowiadujemy się dziwnych rzeczy, a potem dziewczyny uciekają do stajni. Czegoś takiego to ja bardzo nie lubię.
KIedy zobaczyłam że Iga ucieka zaraz za nią pobiegłam (tak po kryjomu, bo jestem bardzo ciekawska i zawsze chcę wszystko wiedzieć. Po chwili zauważyłam że obie płaczą. Byłam zdziwiona, ponieważ  Matyldę znam jako taką twardą dziewczynę, a Igę za taką drugą mamusię wiec nie wiedziałam, że one kiedykolwiek by płakały, ponieważ uważam ich za twarde osoby. Kiedy tylko zauważyłam że się ruszyły szybko pobiegłam do zamku. Oczywiście w myślach krążą rozmowy co one kombinują, czy wiedziały wcześniej i nic mi nie powiedziały, czy mają przede mną jakieś tajemnice, dlaczego ja zawsze o wszystkich sprawach dowiaduje się ostatnia. Może chodzi o to że jestem najmłodsza? I właśnie, JA NIC NIGDY NIE WIEM.  Dlaczegooo!?
 
 

 Kiedy byłam już w zamku pobiegłam do swojej kuchni szukać jakiś dobrych przepisów na ciasta i babeczki na ten cały bal, bo to ja zawsze im piekę,zawsze jestem po tem  zadowolona bo wszyscy kochają moje wypieki. A z drugiej strony musiałam ochłonąć po tym co widziałam, a było już ciemno więc do Sardynii nie mogłam pójść (jest to mój koń którego bardzo lubię i kocham).


      Kiedy dziewczyny w końcu wróciły zaczęły mnie szukać, wiedziały od razu, że pewnie siedzę w swojej kuchni bo jak jestem zła to zazwyczaj tam siedzę, a Iga wie że takie rzeczy cięszko znoszę.
-Julcia jesteś tam?  Musimy pogadać, a wiem że nie lubisz kiedy wchodzimy do twojej krainy. –Powiedziała Igusia. To była prawda w mojej kuchni mogłam być tylko ja nikt nie miał tam wstępu chyba że ja mu pozwolę.
-Tak jestem. Już zaraz przyjdę.
Kiedy wyszłam poszłyśmy do salonu i zaczęła się dziwna nie oczekiwana rozmowa.
-Chciałam z wami porozmawiać o tej naszej siostrze.-powiedziała ponuro Matylda  i tak zaczeła się długa rozmowa. – Chodzi o to że ja wiedziałam o tym jak miałam 5 lat słyszałam wtedy jak rodzice się kucili właśnie o to.
-To czemu nic nam nie powiedziałaś- zapytałam.
-Nie chciałam was martwić a szczególnie Julii- znowu się zaczyna.
-Dlatego że jestem najmłodsza i ja nic nie mogę wiedzieć?
- Nie o to chodzi.
-A o co?
-Chodzi o to że dla mnie jesteś małą pocieszką i nie wiedziałam jak to przyjmiesz.
- To wszystko wyjaśnia. Przepraszam, że tak zareagowałam. No dobra jedną sprawę rozwiązałyśmy. Teraz co robimy?
-Nie wiadomo jaka ona jest. ale jedno jest pewne ojciec będzie chciał abyśmy wszystkie się do siebie zbliżyły. –powiedziała Iga.- Proszę was o to. Chciałabym też abyście były na tym balu i żeby wszystko było tak jak by chciał tata.
- No wiem przecież wiesz dobrze że ja zawsze się słucham taty
-Ty tak ale Matis proszę ubierz się w miarę przyzwoicie i nie przyjdź od razu po wizycie u koni, cała w błocie dobrze?
-No bobrze.
- To wszystko ustaliłyśmy, mogę iść już spać? Jestem strasznie zmęczona.
- Idź tylko nie wstań za późno bo trzeba przygotować coś do jedzenia na bal - powiedziała Igusia.

        Szybko wybiegłam z salonu i poleciałam do swojej komnaty. Widziałam że zostały jeszcze porozmawiać ale nie miałam już siły ich podsłuchiwać bo strasznie chciało mi się płakać, działo się tak zawsze gdy ktoś mi przypominał o mamie i jeszcze teraz ta siostra. Szybko więc przebrałam się w koszulę nocną i wtuliłam się w misia by się wypłakać i sprubować zasnąć.
Po dłuższym czasie zasnęłam. 










                        Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie była chyba godzina siódma. Poszłam do łazienki i ubrałam jakieś ciuszki, różową spódniczkę w białe groszki i białą bluzkę z różową kokardką. Uplotłam włosy w koczek i pobiegłam do kuchni. Założyłam fartuszek z kolorowymi babeczkami i kieszonką na środku z napisem JULCIA, wyjęłam swoje książki kucharskie, otworzyłam na przepisie jaki wczoraj znalazłam i zajęłam się jak najszybciej pieczeniem. W czasie pieczenia zastanawiałam się jakiego torta mogła  bym upiec. Więc pobiegłam do Igi i Mati po radę. Za bardzo mi nie pomogły bo obie lubią co innego, ale pomyślałam że wszystkie lubią banany i ta nowa siostra też pewnie lubi, więc powinno jej smakować. Wróciłam do kuchni i kontynuowałam wypieki.
Nagle do kuchni wszedł tata, był chyba strasznie zmartwiony. Kiedy usiadłam z nim na ławeczce (tam gdzie zawsze czekam aż skończą się piec moje wyroby) wszystko mi opowiedział, jak zwykle słodka, mała ,,pocieszka'' musiała wkroczyć do akcji.
Po rozmowie posprzątałam kuchnię i zaczekałam aż pierwsza partia babeczek wyjdzie z pieca bo przed przyjściem taty zdążyłam ją włożyć. Już nic nie musiałam robić bo okazało się że ona nie przyjedzie, nie wiem czemu bo nikt mi nie chciał powiedzieć.(jak zwykle)


J. :) 

6 komentarzy:

  1. Nie wiem kim jest "ona" na samym końcu.. o.o" Chodzi o Wiki?? :o

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebiste, chociaż ten dziecięcy sposób pisania mi osobiście nie pasuje :) i troche denerwuje... poza tym super :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam czytać, lecz bardzo rzadko mam na to czas :c
    Czytanie bloga jest dla mnie dobrą alternatywą, mogę przeczytać tylko tyle ile jest już napisane ;) A co do sposobu pisania to mi on się podoba, ma w sobie ''to coś''. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta historia mega wciąga!

    OdpowiedzUsuń
  5. dziecięcy sposób pisania oto chodzi
    1. Moja postać jest dzieckiem
    2. Ma być słodka

    Po za tym
    BARDZO DZIĘKUJĘ ZA MIŁE OPINIE
    J.

    OdpowiedzUsuń