Ten dzień był strasznie zakręcony.
Najpierw tatuś nas wzywa i dowiadujemy się dziwnych rzeczy,
a potem dziewczyny uciekają do stajni. Czegoś takiego to ja bardzo nie lubię.
KIedy zobaczyłam że Iga ucieka zaraz za nią pobiegłam (tak po kryjomu, bo jestem bardzo ciekawska i zawsze chcę wszystko wiedzieć. Po chwili zauważyłam że obie płaczą. Byłam zdziwiona, ponieważ Matyldę znam jako taką twardą dziewczynę, a
Igę za taką drugą mamusię wiec nie wiedziałam, że one kiedykolwiek by płakały, ponieważ uważam ich za twarde osoby.
Kiedy tylko zauważyłam że się ruszyły szybko pobiegłam do zamku. Oczywiście w
myślach krążą rozmowy co one kombinują, czy wiedziały wcześniej i nic mi nie
powiedziały, czy mają przede mną jakieś tajemnice, dlaczego ja zawsze o
wszystkich sprawach dowiaduje się ostatnia. Może chodzi o to że jestem
najmłodsza? I właśnie, JA NIC NIGDY NIE WIEM. Dlaczegooo!?
Kiedy byłam już w zamku pobiegłam do swojej kuchni szukać jakiś dobrych przepisów na ciasta i babeczki na ten cały bal, bo to ja zawsze im piekę,zawsze jestem po tem zadowolona bo wszyscy kochają moje wypieki. A z drugiej strony musiałam ochłonąć po tym co widziałam, a było już ciemno więc do Sardynii nie mogłam pójść (jest to mój koń którego bardzo lubię i kocham).
Kiedy dziewczyny w końcu wróciły zaczęły mnie szukać,
wiedziały od razu, że pewnie siedzę w swojej kuchni bo jak jestem zła to
zazwyczaj tam siedzę, a Iga wie że takie rzeczy cięszko znoszę.
-Julcia jesteś tam?
Musimy pogadać, a wiem że nie lubisz kiedy wchodzimy do twojej krainy.
–Powiedziała Igusia. To była prawda w mojej kuchni mogłam być tylko ja nikt nie
miał tam wstępu chyba że ja mu pozwolę.
-Tak jestem. Już zaraz przyjdę.
Kiedy wyszłam poszłyśmy do salonu i zaczęła się dziwna nie
oczekiwana rozmowa.
-Chciałam z wami porozmawiać o tej naszej siostrze.-powiedziała
ponuro Matylda i tak zaczeła się długa
rozmowa. – Chodzi o to że ja wiedziałam o tym jak miałam 5 lat słyszałam wtedy
jak rodzice się kucili właśnie o to.
-To czemu nic nam nie powiedziałaś- zapytałam.
-Nie chciałam was martwić a szczególnie Julii- znowu się
zaczyna.
-Dlatego że jestem najmłodsza i ja nic nie mogę wiedzieć?
- Nie o to chodzi.
-A o co?
-Chodzi o to że dla mnie jesteś małą pocieszką i nie
wiedziałam jak to przyjmiesz.
- To wszystko wyjaśnia. Przepraszam, że tak zareagowałam. No dobra
jedną sprawę rozwiązałyśmy. Teraz co robimy?
-Nie wiadomo jaka ona jest. ale jedno jest pewne ojciec
będzie chciał abyśmy wszystkie się do siebie zbliżyły. –powiedziała Iga.- Proszę
was o to. Chciałabym też abyście były na tym balu i żeby wszystko było tak jak
by chciał tata.
- No wiem przecież wiesz dobrze że ja zawsze się słucham
taty
-Ty tak ale Matis proszę ubierz się w miarę przyzwoicie i nie przyjdź od razu po wizycie u koni, cała w błocie dobrze?
-No bobrze.
- To wszystko ustaliłyśmy, mogę iść już spać? Jestem strasznie
zmęczona.
- Idź tylko nie wstań za późno bo trzeba przygotować coś do
jedzenia na bal - powiedziała Igusia.
Szybko wybiegłam
z salonu i poleciałam do swojej komnaty. Widziałam że zostały jeszcze
porozmawiać ale nie miałam już siły ich podsłuchiwać bo strasznie chciało mi się płakać, działo się tak zawsze gdy ktoś mi przypominał o mamie i jeszcze teraz
ta siostra. Szybko więc przebrałam się w koszulę nocną i wtuliłam się w misia by się wypłakać i sprubować zasnąć.
Po dłuższym czasie zasnęłam.
Po dłuższym czasie zasnęłam.
Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie była chyba godzina
siódma. Poszłam do łazienki i ubrałam jakieś ciuszki, różową spódniczkę w białe
groszki i białą bluzkę z różową kokardką. Uplotłam włosy w koczek i pobiegłam
do kuchni. Założyłam fartuszek z kolorowymi babeczkami i kieszonką na środku z
napisem JULCIA, wyjęłam swoje książki kucharskie, otworzyłam na przepisie jaki
wczoraj znalazłam i zajęłam się jak najszybciej pieczeniem. W czasie pieczenia
zastanawiałam się jakiego torta mogła bym
upiec. Więc pobiegłam do Igi i Mati po radę. Za bardzo mi nie pomogły bo obie
lubią co innego, ale pomyślałam że wszystkie lubią banany i ta nowa siostra też
pewnie lubi, więc powinno jej smakować. Wróciłam do kuchni i kontynuowałam wypieki.
Nagle do kuchni wszedł tata, był chyba strasznie zmartwiony.
Kiedy usiadłam z nim na ławeczce (tam gdzie zawsze czekam aż skończą się piec
moje wyroby) wszystko mi opowiedział, jak zwykle słodka, mała ,,pocieszka'' musiała
wkroczyć do akcji.
Po rozmowie posprzątałam kuchnię i zaczekałam aż pierwsza partia
babeczek wyjdzie z pieca bo przed przyjściem taty zdążyłam ją włożyć. Już nic
nie musiałam robić bo okazało się że ona nie przyjedzie, nie wiem czemu bo nikt
mi nie chciał powiedzieć.(jak zwykle)
J. :)
Nie wiem kim jest "ona" na samym końcu.. o.o" Chodzi o Wiki?? :o
OdpowiedzUsuńtak :D
OdpowiedzUsuńzajebiste, chociaż ten dziecięcy sposób pisania mi osobiście nie pasuje :) i troche denerwuje... poza tym super :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać, lecz bardzo rzadko mam na to czas :c
OdpowiedzUsuńCzytanie bloga jest dla mnie dobrą alternatywą, mogę przeczytać tylko tyle ile jest już napisane ;) A co do sposobu pisania to mi on się podoba, ma w sobie ''to coś''. ^^
Ta historia mega wciąga!
OdpowiedzUsuńdziecięcy sposób pisania oto chodzi
OdpowiedzUsuń1. Moja postać jest dzieckiem
2. Ma być słodka
Po za tym
BARDZO DZIĘKUJĘ ZA MIŁE OPINIE
J.