wtorek, 29 października 2013

Rozdział II

To był bardzo zakręcony dzień - czyli coś czego nie lubię. U mnie musi być wszystko poukładane, zaplanowane. Ja tak mam... to tak jakby ktoś mnie tak zaprogramował. Staram się być kimś innym ale nie mogę bo część mnie wciąż krzyczy ,, oszalałaś!? Nie rób tego! PERFEKCJA I JESZCZE RAZ PERFEKCJA!'' a ja się jej słucham. Przez całe życie. Ale dość o mnie, może pora żebym w skrócie wytłumaczyła co się stało i dlaczego ten dzień był ciut inny niż wszystkie.
   Jak co dzień wstałam, pościeliłam łóżko, odświeżyłam się, wybrałam jedną z moich pięknych sukienek. A tak nawiasem mówiąc, bycie księżniczką to na dłuższą metę fajna praca bo moja szafa jest pełna pięknych tkanin ozdobionych najróżniejszymi ozdobami i naszyciami, które są idealnie dopasowywane do mojej cery.
Mam ją po mojej zmarłej matce. Ona też miała długie brązowe włosy które tak pięknie spływały po jej ramionach, na jej buzi zawsze gościł uśmiech, nawet kiedy Matylda wracała do domu cała brudna i nie chciała się myć i ubierać na różne bale, albo gdy od czasu do czasu tłukła wazony ,, bo się bawiła w ujeżdżanie Mustanga''.
 Zawsze gdy jestem już ubrana i uczesana, wymykam się z pokoju i na palcach idę pod kuchnię tak żeby nie obudzić taty który lubi sobie drzemać o tej porze, i żeby Jula nie zauważyła że potajemnie wącham zapachy potraw które sporządza na śniadanko. Ale tym razem zauważyłam że drzwi do pokoju taty były otwarte, a on sam z nieodgadniętym wyrazem twarzy patrzył na mnie stojąc w progu.
-zawołaj swoje siostry, za 15 minut chcę was widzieć w salonie.
 Pędem popędziłam do pokoju Matyldy, cale szczęście (albo i nie szczęście) zawsze o tej porze śpi. Niedaleko jej pokoju mam schowany ,, kij przebudzeniowy''- nie chcecie wiedzieć co się stało kiedy pierwszy raz musiałam ją obudzić... Całe szczęście to nie były mocne zadrapania a siniaki się zagoiły
-Aaj! Co się stało!- ryknęła zaspana Matylda
-Nasz tata nas pilnie wzywa. Za 15 minut w salonie... i weź się trochę doprowadź do normalności
-Jeszzzcze pięęć minuuut
-Nie zaraz, tylko JUŻ!-krzyknęłam wybiegając i  przy okazji zapominając o zabraniu mojej tajnej broni.
 Zbiegłam do kuchni. Zastałam tam Julę która na moje nagłe wtargnięcie zareagowała piskiem.
-Co się stało!?
-Ojciec nas pilnie wzywa.
                                                                                ~~♥~~

Oczywiście w salonie nie było Matyldy. Spodziewałam się że się szybko nie zwlecze z łóżka.
 - Pewnie zastanawia was moje nagłe wezwanie o tej porze.
Popatrzyłyśmy się z Julą na siebie.
- Mam pewną informację... hmm dość ciekawą.- w tym momencie zrobił krótką przerwę..- Do naszego pałacu przyjeżdża Wasza siostra...
Usłyszałam jak drzwi do pokoju Matyldy otwierają się z impetem.
-Wasza matka miała jeszcze jedną córkę... Postanowiłem że ją zaprosimy. Chciałbym ją poznać, dlatego bądźcie na to gotowe. Igo...
-Izabelo...-mruknęłam 
-Przecież wiesz, że dla mnie zawsze będziesz moją malutką Igusią. Przypilnuj proszę żeby wszystko było na czas. Byłoby dobrze gdybyście już zaplanowały w co się ubierzecie i co zaprezentujecie. To tyle...- Wstał i jakby nigdy nic wyszedł
-C bb-oo-że-odwróciłam się i zobaczyłam twarz Matyldy
-Co się stało?
-Nie, to się nie dzieje!- z jej oczu zaczęły lecieć łzy... strumienie łez.

                                                                   ~~♥~~

 Cały dzień spędziłam na rozpracowywaniu utworu. Z nikim nie rozmawiałam i pozwoliłam sobie na nie myślenie o niczym. Jakby się nic nie stało. Ale nie potrafiłam. ,, Kim jest ta dziewczyna? Dlaczego Matylda tak zareagowała? Czy ona coś wie? dlaczego dowiedziałyśmy się teraz?''.  Nie mogłam dłużej wytrzymać sama ze swoimi myślami. Nigdy nie należałam do bardzo otwartej osoby i zazwyczaj nie lubiłam dzielić się tym co myślę z kimś innym, ale bywały takie sytuacje w których musiałam na jakiś czas zburzyć część muru ,,idealności''. 
  Postanowiłam że poszukam dziewczyn... tylko że dorosłe rozmowy wolałam przeprowadzać z Matyldą bo tylko w jej oczach nigdy nie byłam idealna. Wiele razy widziała jak płakałam po stracie mamy. Przy Julii starałam się zawsze zachować zimną krew żeby wiedziała że mogę być dla niej podporą, która nie pęknie brzy zbyt wielkiej sile nacisku. 
  Nie spodziewałam się że będzie w swoim pokoju, dlatego od razu poszłam do Stada. 
  Gdy już stałam w bramie, zadałam sobie pytanie w której stajni mogłaby być. Oczywiście niby przypadkiem przeszłam przez stajnię gdzie stała Boliwia.
 -No hej!-krzyknęłam gdy zobaczyłam moją trzecią... no czwartą siostrę
 -wiem wiem też się cieszę że Cię widzę. Muszę Ci potem opowiedzieć co się stało ale najpierw muszę znaleźć Matyldę. Widziałaś ją?- Zawtórowało mi Jej rżenie. Czasem wydawało mi się że wszystko rozumie, dlatego przychodziłam do niej i z nią rozmawiałam. Na każdy temat. Przy niej nie musiałam być idealna. Mogłam być sobą. Tą drugą sobą.
- Matis!- krzyczałam biegnąc od stajni do stajni. Ale nikt mi nie odpowiadał.
Przeczucie podpowiadało mi żebym poszła do siodlarni. Tak jak myślałam nie było siodła Egidy. 
Złapałam rzeczy Boliwii i popędziłam ją czyścić.
 Jakie to wspaniałe uczucie tak pędzić polami. Nawet jeśli nie powinnam być szczęśliwa tylko zatroskana, na mojej twarzy nie było miejsca na grymasy. Uśmiech... Jakby nic się nie stało.
  Ale po pół godzinie zauważyłam czyjąś postać. Siedziała skulona pośród traw a obok niej pasł się koń.
 -Matylda...
Zauważyła mnie...Zeskoczyłam z konia i popędziłam w jej stronę. Nie, nie bałam się że Boliwia ucieknie. Nigdy tego nie robiła. A nawet jeśli gdzieś szła to zawsze wracała.

 -Iga...J-ja - Matylda podniosła swoją twarz ... cała mokra, cała czerwona...
 -Matis spokojnie... choć wrócimy do domu... uspokój się- ale ja czułam że te słowa są bardziej kierowane w moją stronę. Ja tak miałam jak ktoś płakał. Szczególnie jak była to moja bliźniaczka. To taka więź, przez którą moja ściana zawsze się burzy.
   Przytuliłyśmy się do siebie i zaczęłyśmy płakać... Gdy zaczęło się ściemniać wstałyśmy i wróciłyśmy do domu.
  Nienawidzę drogi powrotnej ze Stada do Zamku... Ach te schody
-Musimy porozmawiać-zaczęła Matylda-zawołaj Julcię i chodźcie...

                                                                     ~~♥~~




poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział I

Usłyszałam huk. Zbiegłam szybko na parter o mały włos nie zabijając się na schodach. Wpadłam do kuchni i ujrzałam mojego młodszego brata, Mateusza, całego w mące.
-Mati! Co się stało?!
-Oj, no bo Hortensja -jego myszka, którą z całego serca nienawidzę - mi uciekła i wskoczyła do miski i ja podstawiłem sobie stołek ale straciłem równowagę i wysypałem mąkę. Przepraszam. Nie gniewasz się ? - gdy tak mówił, nie mogłam się gniewać. Jak na dziesięciolatka jest bardzo mądry i świetnie się wysławia, nie chwaląc się to moja zasługa.
-Och, oczywiście, że nie. Ty idź się umyć i przebrać a ja tu posprzątam. Tylko proszę postaraj się nabrudzić jak najmniej.
Uśmiechnął się promieniście i otrzepał jak pies strzepując z siebie mąkę. Wyszedł z kuchni a ja zaczęłam ją ogarniać. Proszek był normalnie wszędzie. Po sprzątnięciu zajrzałam do pokoju młodszego brata. Był już przebrany i bawił się z Hortensją. Mimo wszystko była przesłodka. Spojrzałam na zegarek, 15:00.
-Mateusz, mąka miała być na naleśniki ale może masz ochotę na coś innego?
-Pizza! - wykrzyknął maluch.
-To chowaj Hortensję do klatki, bierzemy Bambiego i idziemy do sklepu.
Brat szybko się zebrał i zanim się obejrzałam stał w furtce ze smyczą w ręku. Przeszliśmy się do najbliższego spożywczaka. Po udanych zakupach wróciliśmy do domu i wzięliśmy się za robienie obiado-kolacji. W między czasie zadzwoniłam do Marcina.
-Hejka - przywitałam się.
-O! Cześć Wiki! Co tam porabiacie?
-Robimy kolacje. Będziesz ? Czy mam odłożyć dla ciebie kawałek?
-Będę, będę. A co jest?
-Pizza.
-No to tym bardziej. Ale pamiętasz? Podwójny ser...
Spojrzałam na Mateuszka. Sypał tyle sera, że chyba będzie potrójny.
-Jasne - zaśmiałam się.
-Słuchaj, muszę kończyć. Buziaki, pa - rozłączył się.
-Pa - odparłam, chociaż wiedziałam, że już nikt mnie nie słyszy.
Wróciłam do młodszego brata i skończyliśmy przygotowywać posiłek. Wstawiłam tacę do piekarnika i nastawiam odpowiednią temperaturę. Usłyszałam szczęk zamka. Wiedziałam, że o tej porze może to być tylko jedna osoba. Ruszyłam pędem i skoczyłam na szyje Michałowi.
-No hej, młoda. Co się tak cieszysz?
-Bo cię widzę głuptasie - przytuliłam go mocno.
Przerzucił mnie sobie przez ramię i zarzucił na plecy. Czasami nie zachowywaliśmy się jak rodzeństwo. Gdy w końcu mnie postawił na ziemie sprawdziłam pizze. Jeszcze piętnaście minut, za pół godziny miał być Marcin i tata. Wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Marceli, mojej przyjaciółki.
-Hej, kotku! Gotowa na jutro? - wykrzyknęła.
-Nie? Boże! To już jutro. Pierwszy dzień szkoły. Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
-To włącz Skypa. Muszę ci coś pokazać.
-Ok - rozłączyłam telefon i włączyłam laptopa.
Po chwili ujrzałam uśmiechniętą twarz przyjaciółki.
-No ja idę w tym - wstała i okręciła się dwa razy w okół własnej osi.
Ubrana była w czarną spódniczkę, białą koszulę i białe balerinki. Włosy miała związane w koka.
-Ślicznie wyglądasz - westchnęłam.
-A ty? Co zakładasz?
-Najchętniej desanty, jeansy, T-shirt i wojskową kurtkę - zaśmiałam się.
-Nie ma. Masz nałożyć tą śliczną czarną marynarkę i koturny.
-O nie, ja i koturny?
-No ślicznie wyglądasz. Tak dziewczęco.
-I dlatego ich unikam. - odparłam po chwili.
-Proszę.
-Zobaczymy. Dobra, słuchaj. Ja muszę iść wyciągać pizze z piekarnika.
-Ok. To ja jutro z Bambim po was wpadniemy.
-Papatki - przesłałam jej całusa i się rozłączyłam.
Może to dobry pomysł ... przygotowałam ciuchy na rozpoczęcie. Do plecaka w razie czego spakowałam zwykłe skarpetki i czarne Conversy. Zeszłam do kuchni. Cała rodzinka była w komplecie.
-Tato ! Co tak wcześnie ?
-A tak jakoś wyszło. Słyszałem, że zrobiliście pizze.
-No tak. Właśnie miałam ją wyjmować.
Michał rozstawił na stole talerze a ja wyjęłam i pokroiłam jedzenie. Po kolacji pozmywałam i położyłam brata do spania. Mimo, że miał 10 lat bał się ciemności. Co wieczór czytałam mu bajki. Gdy zasnął delikatnie wymknęłam się z pokoju. Zamknęłam drzwi i zauważyłam, że wszyscy domownicy, oprócz mnie, już śpią. Nie mogąc w to uwierzyć zajrzałam do Michała i Marcina. Spali jakby postali patelnią w głowę. Postanowiłam, że wezmę z nich przykład.
O godzinie siódmej trzydzieści obudził mnie budzik. Zebrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Trudno było ale jakoś dawałam radę dzielić ją z chłopakami. Umyłam włosy. Następnie wysuszyłam je i wyprostowałam. Zrobiłam lekki makijaż i poszłam obudzić rodzeństwo, bo wiedziałam, że tata jest już w pracy. A Marcin mógł trochę pospać, bo odprowadzał Matiego do szkoły. Zanim zaszłam do pokoju Michała zajrzałam przez niebieskie drzwi do najmłodszego z braci. Młody spał tak słodko. Wzięłam jedną kartkę i napisałam do niego liścik.
"Marcin idzie z tobą do szkoły. Ja z Michałem idziemy na 9. Nie wiem o której wrócę ale masz dziś cały dzień z Marcinem. Bądź grzeczny. Kocham cię.
                                                                                           Wiki <3"
Postawiłam karteczkę na szafce nocnej i przeszłam do drzwi dalej. Weszłam do środka bez pukania. Leżał w samych bokserkach na w pół przykryty kołdrą. Ach, czasem żałuję, że to mój brat. Ściągnęłam z niego kołdrę. Zaczął coś mruczeć i narzekać ale kiedy zabrałam mu poduszkę z pod głowy spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i pomaszerował do łazienki. Pościeliłam mu łóżko. Czasem jestem dla nich za dobra. Zeszłam do kuchni żeby zrobić śniadanie. Gdy naleśniki były gotowe Michał przyszedł ubrany w elegancji a zarazem luźny strój. Zjedliśmy śniadanie. Brat poszedł po mój plecak do pokoju a ja zajrzałam do skrzynki na listy. Leżała tam tylko jedna koperta. Była ona pożółka ale wiedziałam, że to element dekoracyjny, zapieczętowana i na pierwszy rzut oka trudna do otworzenia. Przeraziła mnie jedna rzecz. Była adresowana do mnie. Wróciłam do kuchni i wyjęłam nóż. Otworzyłam pieczęć z dużą literą K. Wyciągnęłam delikatnie kartkę i wczytałam się w jej treść. Albo ktoś zrobił mi kawał albo ... jestem księżniczką.

~~~~~~~~
Siemaneczko ! Jestem Wiki i jestem jedną za współzałożycielek tego bloga. Przepraszam was. Mój rozdział miał być już tydzień temu ale nie dałam rady. Wyrażajcie swoje opinię. Pozytywne i negatywne, chociaż bardziej prosiłabym o te pierwsze. No ... po prostu czekam na waszą opinię <3
Do następnego postnięcia ;)